Przejdź do treści

Artyzm z przepalonych zwojów w sprzętach elektronicznych? Czemu nie!

Ustina Burescu, czyli Justyna Bury. Mama krnąbrnego 2-latka. W wolnych chwilach pisze wiersze, a że ostatnio ma mało czasu, nosi je tylko w głowie i większość zapomina ???? Lubi również spać, czytać i zawodzić pod nosem, niczym zmora. Prowadzi na FB edukacyjną stronę „Słowianizmy – My, Słowianie”, rozrywkowe „Podróże od ucha do ucha, Muzyka krajów słowiańskich” oraz „Ruskie memy” i grupy „Мозговой штурм за чаем” i „Słowianizmy”. A tak generalnie to miedziuje, używając nie tylko zwykłej miedzi, ale i palonej… z przepalonych zwojów w sprzętach elektronicznych.

Od kiedy trwa Twoja przygoda z twórczością i od czego się rozpoczęła?

Moja przygoda z miedzią trwa dobre 6 lat. Zawsze interesowały mnie manualne formy ekspresji, wcześniej jednak szło to nieco bardziej w stronę makramy i wyplatania koralików. Ok. 2014 – już dokładnie nie pamiętam, bo swoje lata mam – 🙂 , mąż prowadził z przyjacielem firmę, która zajmowała się sprowadzaniem różnych sprzętów z UK do Polski w bardzo przystępnych cenach.

Często jednak na miejscu okazywało się, że coś nie działa lub jest zniszczone i w dniach wolnych od uczelni pojawiałam się w ich magazynie, żeby rozkręcać te sprzęty pod segregację śmieci, w tym również spalone silniki z kosiarek czy mikrofalówek do skupu i wtedy odkryłam tę niezwykłą miedź. Wyprosiłam część zwojów, a w domu zajęłam się oczyszczaniem.

Ściągałam też zabezpieczenie z okablowania i stamtąd również pozyskałam mnóstwo materiału. Początki były skromne, gdyż nie korzystałam z żadnych tutoriali, ani poradników. Ale parłam do przodu, aż zaczęło wychodzić dobrze, jako że miałam dużo miedzi, na której mogłam ćwiczyć.  

Z czego czerpiesz  najczęściej inspiracje do swoich projektów?

Lubię przeglądać Pinteresta, Etsy, Instagrama oraz strony i fanpejdże innych osób w poszukiwaniu bodźca do tworzenia nowych rzeczy, gdy mam zastój twórczy, jednak największe inspiracje czerpię z ozdób pogańskich wczesnośredniowiecznych, bizancjum oraz starożytności.

Uwielbiam chodzić po muzeach i przyglądać się wykonywanej niegdyś biżuterii, wertować albumy i książki tematyczno-historyczne, sklejam sobie wtedy w głowie techniki wykonania oraz co jestem w stanie na teraźniejszym etapie stworzyć w oparciu o nie.

Dzięki temu przestałam bać się tworzyć sama półfabrykaty, a musiałam to robić ze względu na specyfikę miedzi z recyklingu – zapięcia, łańcuszki, ogniwka etc. z tej zwykłej różniłyby się diametralnie, tak więc wszystko sama tworzę od podstaw.

Skoro ludzie niegdyś potrafili bez takich narzędzi i dobrodziejstw techniki, jakie my mamy dzisiaj, tworzyć takie cuda, to dlaczego ja miałabym nie potrafić? Autorskie zaś pomysły szkicuję nieporadnie po systematycznie gubionych zeszytach.

Jaki wpływ na Twoją twórczość ma miejsce, w którym tworzysz? Jak ważny jest panujący w nim nastrój, atmosfera, porządek, lub wręcz przeciwnie – może panuje w nim artystyczny nieład?

Jako, że jestem mentalnym kotem i bałaganiarą przeokrutną, w moim pokoju-pracowni lub – jak to mąż lubi określać – „norze”, panuje wieczny rozgardiasz. Ale ma on sens, w którym się odnajduję.

Czemu? Bo gdy tylko nawiedzają nas goście i muszę im przygotować miejsce do spania, sprzątam tę moją norę nieszczęsną, a skutkuje to tym, że po wyjeździe gości, gdy chcę wrócić do poprzedniej rutyny pracy, nie mogę – mam zakłócony wewnętrzny rytm, spotęgowany tym, że nie jestem w stanie niczego znaleźć.

Nadal szukam rubinów, które w czasie wakacji sprzątałam z resztą moich rzeczy i w efekcie czego trzeba było zamówić nowe. Może znajdę je w roku następnym, kto wie.

Co prawda zazdroszczę ludziom, którzy potrafią mieć schludną pracownię, czyste miejsce do tworzenia swojego rękodzieła. Ja parę razy próbowałam. I wychodziło zawsze tak samo, wynika więc z tego, że jestem nieuleczalnie chora na chaos. Mam go w głowie, więc w sumie dziwne by było, gdybym na zewnątrz była pedantką.

Jak oceniasz sektor rękodzieła w Polsce? Wiele młodych osób zastanawia się o pójściu Twoją drogą, marzy o własnej marce, uznaniu, rozpoznawalności, jednak muszą też zmierzyć się z różnymi przeszkodami. Co może być Twoim zdaniem najtrudniejsze na początku i stanowić dla nich największe wyzwanie?

Myślę, że rękodzieło w Polsce nabiera coraz większej wartości. Ludzie przestają patrzeć na nie, jako na coś gorszego od sieciówek, zaczynają doceniać niepowtarzalność i pracę oraz serce włożone w stworzenie czegoś niezwykłego. Idzie to nieco opornie, w porównaniu do Zachodu, ale jest duży progres, jeśli chodzi o ostatnie dziesięciolecie i sądzę, że dużą rolę w rosnącej popularności rzeczy ręcznie robionych odrywa internet, dzięki któremu łatwiej się jest wypromować, a także pokazać światu, co się ma do zaoferowania.

Zaczynającym swoją przygodę z rękodziełem mogę tylko poradzić, żeby się nie poddawali i robili swoje jak najlepiej potrafią, tak długo, aż zacznie wychodzić, a jak już zacznie wychodzić, rozwijać się i nie spoczywać na laurach, bo tylko cierpliwość, bycie skrupulatnym i  konsekwentnym owocuje sukcesem.

Życzę Wam wszystkim powodzenia! Znajcie swoją wartość i nie wstydźcie się tego, szkoda na to życia.

Czy istnieje dużo mitów i stereotypów dotyczących prowadzenia marki handmade? I czy mogą one utrudniać decyzję dotyczącą kwestii typu – zostawiam etat, będę zajmować się rękodziełem?

Mimo, że branża rękodzielnicza prężnie się rozwija w ostatnich latach, nadal pokutuje mit bylejakości i tworzenia z zamiłowania, czyli w przeliczeniu na hobby, a z hobby na nasze – co najmniej za darmo.  Wypierany jest na szczęście przez nowe spojrzenie na rękodzieło.

Ludzie, oprócz lepszego dostępu do rękodzieła poprzez internet, stykają się również z podejściem zagranicznym do tematu i zaczynają inaczej patrzeć na to, co do tej pory wydawało im się zwyczajne i często bezwartościowe.

Jestem dobrej myśli w tej kwestii, bo choć stykam się do tej pory z lekceważącym stosunkiem do rękodzieła, większość opinii i reakcji jest przychylna, a ja, mimo pesymizmu wewnętrznego, w tej kwestii wolę mieć pozytywne nastawienie, bo bez tego chyba bym poddała się już dawno.

Jako, że różowo nie ma, bo wciąż jesteśmy dookoła atakowani reklamami przez firmy, które stać na masę reklam, jestem zdania, że rękodzielnikom przydałby się lepsze algorytmy reklamowe, aby można było się przebić przez gąszcz innych.

Czy prowadzisz miejsca w social media, w których można podziwiać i kupić  Twoje projekty?

Znajdziecie mnie na FB: UBU etno handicraftubuetnohandicraft oraz na Instagramie @ustinaburescu.etnohandicraft

Zapraszam wszystkie dobre dusze. Złe też zapraszam ???? Pamiętajcie tylko, że miedź uzależnia ????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
Facebook
Facebook