Przejdź do treści

Anna Zielińska otrzymuje Certyfikat Ambasadora Polskiego Rękodzieła kampanii HANDMADE YOUTH Programme

Anna Zielińska  od 2017 roku prowadzi pracownię rękodzieła pod nazwą Cuda i wianki Amaszy. Spod jej ręki wychodzi biżuteria, ozdoby do włosów, makramowe ozdoby do domu oraz wykonane na szydełku dodatki do wnętrz i strojów. Praca jest jej pasją, której oddaję się też “po godzinach”, tworząc dla bliskich i siebie. Poza tym kocha czytać kryminały, spacerować po lesie z rodziną i suczką Nalą, gdyż kontakt z naturą sprawia, że przychodzi jej do głowy więcej kreatywnych pomysłów. Miłością do rękodzieła stara się zarażać dwie córki, które chętnie towarzyszą jej podczas targów i w pracowni. Jest współzałożycielką grupy rękodzielników Zakręcone Szpilki, której misją jest propagowanie rękodzieła – uświadamiają, jaką wartość mają ręcznie wykonane produkty, organizują spotkania i kiermasze dla lokalnej społeczności. Anna krzewi ideę twórczości handmade prowadząc także warsztaty dla dzieci i dorosłych.

Od jak dawna towarzyszy Ci w życiu zamiłowanie do twórczości handmade?

Odkąd pamiętam podobały mi się przedmioty, które zostały wykonane ręcznie -oryginalne, nieszablonowe. Ok 10 lat temu sama postanowiłam hobbystycznie zając się wykonywaniem takich dodatków. Zaczęłam od biżuterii, gdyż na tamtym etapie życia wydawało mi się to najbardziej interesujące.

Nawet się nie spostrzegłam, kiedy hobby przerodziło się w pasję, której postanowiłam poświęcać więcej czasu i środków. Zaczęłam wykonywać również biżuteryjne ozdoby do włosów, gdyż obracając się w branży fryzjerskiej widziałam zapotrzebowanie na tego typu dodatki. Do tego stopnia zakochałam się w koralikach, drucikach, kamieniach itp., że podjęłam decyzję, aby zająć się twórczością handmade na cały etat.

I tak od ponad 5 lat stopniowo rozwijam swoja markę i poszerzam zakres działalności – do biżuterii dołączyła makrama i szydełkowanie, które razem stanowią nieodłączną częścią mojej codzienności.

Z czego czerpiesz najczęściej inspiracje do swoich projektów?

W kwestii inspiracji staram się nie ograniczać i mieć otwarte oczy, uszy i umysł. Czasem pomysł na nieszablonowe kolczyki czy ciekawą bransoletkę podsuwają same panie, które chciałyby zachwycić czymś oryginalnym, bo w sklepach znajdują tylko podobne do siebie modele. Bardzo lubię, kiedy wspólnie szukamy pomysłów, a potem dostaję wolną rękę do ich realizacji.   

Liczne spotkania z ludźmi podczas targów i kiermaszy, rozmowy o ich zainteresowaniach, które odbywamy, inspirują mnie i dają mnóstwo energii do działania.  Słucham też często intuicji, która podpowiada mi dobre rozwiązania i rzadko zawodzi. Odkąd ukierunkowałam się mocno na rękodzieło, jestem bardziej wyczulona na moje otoczenie, gdyż wena potrafi przyjść w najmniej spodziewanym momencie i wtedy robię wszystko, aby dać się jej ponieść, gdyż z wprowadzonych pod jej wpływem w życie projektów, zwykle jestem bardzo zadowolona. 

Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy, poszerzać horyzonty, poznawać nowe dla mnie techniki, otwierać się na ludzi i inspirujące doświadczenia, stąd przeświadczenie, że nigdy nie zabraknie mi źródeł natchnienia.

W jakim miejscu tworzysz? Czy to przestrzeń wspólna z domownikami czy też osobne, specjalnie przeznaczone ku temu miejsce?

Zaczynając swoją przygodę z rękodziełem nie miałam stałego miejsca, gdzie mogłabym tworzyć, co nie stanowiło jednak przeszkody. Drobne gabaryty moich koralików sprawiały, że mogłam z nimi przysiadać choćby przy stole w salonie, gdzie tętniło nasze życie rodzinne. Gdy nawlekałam bransoletki często towarzyszyły mi córki, które próbowały mnie naśladować. Z czasem, kiedy moje zapasy półproduktów powiększały się, wydzieliłam sobie miejsce, gdzie miałam swój stół, a na nim stojaki i szufladki z przyborami.

Domownicy przyzwyczaili się, że pracuję o różnych porach dnia, wieczorami, a nawet nocą i starali się ułatwiać mi zadanie. Kiedy przygotowuję nowe modele biżuterii, czy rozpracowuję wzory, których chcę się nauczyć, potrzebuję skupienie i izolacji od nadmiaru bodźców – zaszywałam się wtedy w oddzielnym pokoju.


Od kilku miesięcy szczęśliwie dysponuję już własnym, specjalnie przeznaczonym na pracownię pomieszczeniem, gdzie mam wszystko pod ręką i gdzie mogę się bez przeszkód oddawać się swojej pracy-pasji. Jednak poza tym, że mogę wszystkie materiały mieć zgromadzone w jednym miejscu i o dowolnej porze z nich korzystać i tak nadal chętnie tworzę w centrum domowych wydarzeń – w miarę możliwości przenoszę się z pracą do salonu, a ciepłą porą na taras i do ogrodu.

Bardzo cenię sobie możliwość tworzenia w towarzystwie bliskich, którzy niejednokrotnie są pierwszymi recenzentami moich wytworów a bliskość natury stanowi naturalną inspirację i dodatkowo potęguje uczucie spełnienia i relaksu.

Jak oceniasz sektor rękodzieła w Polsce? Wiele młodych osób zastanawia się o pójściu Twoją drogą, marzy o własnej marce, uznaniu, rozpoznawalności, jednak muszą też zmierzyć się z różnymi przeszkodami. Co może być Twoim zdaniem najtrudniejsze na początku i stanowić dla nich największe wyzwanie?

Uważam, że branża rękodzieła bardzo wyewoluowała w ostatnich latach. Wielu rękodzielników stworzyło prężnie działające biznesy i dzięki wykorzystaniu dostępnych narzędzi promocyjnych, wykreowało wyróżniające się marki. Sądzę też, że prawie każdy dziś może spróbować swoich sił w twórczości handmade, nawet przy niewielkim nakładzie środków, przez co ten sektor jest mocno rozdrobniony i coraz trudniej jest się wybić i zaprezentować oryginalny i wyróżniający się produkt.

Uważam, że jeśli chce się tworzyć na większą skalę, warto zaangażować w to całą swoją energię, gdyż satysfakcja ze stworzenia czegoś od podstaw jest nie do przecenienia. Jeśli miałabym wymienić największe przeszkody na początku przygody z rękodziełem, to byłyby to właśnie m.in. duża konkurencja i znalezienie dla siebie niszy, w której można zaistnieć. Przy wyborze kierunku działania należy kierować się swoimi upodobaniami i nie szukać na siłę tego, w czym chce się zaistnieć, gdyż bardzo ważna jest wiara w sens swojej twórczości, i to, że może ona zmieniać na lepsze życie odbiorców oraz upiększać otoczenie.

Zdecydowanie trzeba nastawić się na to, że kreowanie wizerunku własnej marki, to długotrwały proces, a pierwsze efekty pojawiają się czasem po wielu miesiącach lub nawet latach. Zdarza się, że ruszając z tzw. “kopyta”, przychodzi w pewnym momencie przestój lub trzeba zrobić krok wstecz. Trzeba to traktować jak nieodłączną część rozwoju działalności, a nie jak porażkę.

Sądzę również, iż nie należy się ograniczać i skupiać tylko na jednej aktywności. Osobiście uzyskałam najlepsze efekty, kiedy połączyłam pod jedną marką różne rodzaje rękodzieła i aktywności, np. w postaci prowadzenia warsztatów dla młodszych i starszych, które się wzajemnie uzupełniają, dając mi poczucie ciągłego rozwoju i samodoskonalenia.   

Mimo iż uważam, że sama nie uniknęłam wielu błędów na swojej drodze zawodowej, to staram się wyciągać z nich wnioski i nie rezygnować z raz obranego celu, którym jest realizowanie swojej pasji nadającej sens mojej codzienności.

Czy istnieje dużo mitów i stereotypów dotyczących prowadzenia marki handmade? Czy mogą one utrudniać decyzje dotyczące kwestii typu – zostawiam etat, będę zajmować się rękodziełem?

Na początku swojej przygody z rękodziełem napotykałam ma liczne stereotypy typu: “Jak można zarabiać na zabawie koralikami?”, “Czy można utrzymać się tylko z rękodzieła?” Oczywiście wiele z nich funkcjonuje do dziś. Nie ukrywam, że decydując się na działalność na cały etat opartą na twórczości handmade, sama miałam wiele wątpliwości. Zdaję sobie sprawę, że mogą one utrudniać decyzję o poświęceniu się pasji.

Myślę, że dopóki samemu nie uwierzy się we własne umiejętności i to, że taka praca może przynosić zyski, trudno będzie przekonać do tego innych. Walkę z mitami warto rozpocząć od własnej głowy, a następnie przekonywać najbliższe otoczenie, dając przykład zaangażowania w pasję i różne aktywności, które jej towarzyszą. W moim przypadku kluczem do sukcesu okazało się znalezienie w bliskiej okolicy innych, energicznych ludzi.

Dzięki zebraniu się w społeczność skupiającą rękodzielników, mam zapewnione poczucie wsparcia, wymianę poglądów, naukę nowych umiejętności, grupę, dzięki której łatwiej mierzyć się ze stereotypami. Sama przy każdej okazji staram się uświadamiać ludzi, jak cenną wartością są umiejętności twórców rękodzieła. W dzisiejszym świecie, gdzie pełno jest tandety, seryjnie produkowanych rzeczy, produkty wykonane ręcznie powinny być doceniane po stokroć. Takie poczucie misji plus miłość do tego co robię pozwoliło mi uporać się z uprzedzeniami i fałszywymi, moim zdaniem, schematami myślenia o marce handmade.

Czy prowadzisz miejsca w sieci/social media, w których można podziwiać i kupić Twoje prace?

Równolegle z decyzją o stworzeniu własnej marki rękodzieła, postanowiłam założyć strony w sm – na Facebooku Cuda i wianki Amaszy i Instagramie- instagram.com/cudaiwianki.amaszy aby szersze grono mogło obejrzeć i zakupić moje produkty. Serdecznie tam zapraszam, aby prześledzić moją drogę i to jak ewoluowały moje prace i jak poszerzał się zakres mojej twórczości na przestrzeni tych kilku lat.

            

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial
Facebook
Facebook