Urszula Łęczycka Jeziorska – rękodzielnik, plastyk technik scenograficznych, architekt krajobrazu, kostiumograf i charakteryzator teatralno-filmowy. Współautorka projektu Kostiumowo – fotograficznego „Epoki Warszawy” oraz książki „Bielizna, futra i bracia Jabłkowscy. Światowe trendy w żurnalach największego domu towarowego Europy Środkowej 1910 – 1939.”Autorka projektu „Gardens. The Royal Beauty” oraz pomysłodawca i koordynator „Projektu Sutasz”.
Jaki był pierwszy impuls, który skierował Cię na drogę artystyczną?
Jako dziecko bardzo często z rodzicami zwiedzałam zabytkowe miejsca. Pałace, dwory, parki i ogrody. Tata zawsze mi opowiadał, że tam król chodził na spacery, a tu królowa przyjmowała na herbatkę. To niezwykle budowało moją wyobraźnię.
Te wycieczki okazały się zaczątkiem mojej późniejszej drogi zawodowej. Jednak jeśli miałabym wskazać konkretny moment to był to zdecydowanie seans Titanica, na który poszłam do kina w wieku 13 lat. Kiedy wszyscy z wypiekami na twarzy śledzili romans Jacka i Rose, mnie zachwyciły cudowne suknie, niesamowite secesyjne drewniane schody, zapierająca dech w piersiach podświetlana szklana kopuła sufitowa, a nawet te nieszczęsne spadające z kredensu talerze, kiedy statek już tonął.
Po powrocie do domu oznajmiłam z całą pewnością, że zostanę reżyserem, ewentualnie scenografem. Zdobywałam wszystkie możliwe materiały dotyczące filmu, jednak najbardziej fascynowała mnie książka o kulisach powstawania oscarowego dzieła Jamesa Camerona.
Zdjęcia z garderoby, fotografie dokumentujące prace rękodzielniczek wyszywających kostiumy koralikami na wzór oryginałów. Do dziś mam ogromną słabość do całego wzornictwa schyłku Belle Epoque.
Aby uzupełnić tę historię dodam, że reżyserię sobie odpuściłam dość szybko, ze względu tak naprawdę na ogrom wiedzy wymagany na egzaminach, a ja nigdy nie byłam molem książkowym i pochłaniałam jedynie tę tematykę, którą naprawdę kocham.
Scenografii, jako osobnego kierunku, nie było wtedy jeszcze na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, dlatego ostatecznie zdecydowałam się na architekturę krajobrazu, jako że „chciałam projektować przestrzeń barwami i fakturą roślin”.
Na studiach odkryłam i zakochałam się w historii ogrodów, która tak często buduje przepiękny klimat scenografii filmów kostiumowych.
Jednak po obronie pracy magisterskiej, mimo że jeszcze wiele lat pracowałam w zabytkowych parkach i ogrodach, wrócił do mnie zapomniany na ponad dekadę temat Titanica. Wtedy postanowiłam zdawać na charakteryzację teatralno-filmową, zajęłam się historią kostiumu i historią mody.
Ostatecznie okazało się, że najbardziej fascynuje mnie detal. Czy w ogrodach, czy w strojach. I tak rozpoczęła się moja droga do rękodzieła.
Z czego czerpiesz najczęściej inspiracje do swoich projektów?
Zdecydowanie przede wszystkim z historii sztuki. Dla mnie każda epoka gra inną paletą barw, reprezentuje też często odrębny styl designu, zdobnictwo, a nawet nastrój. Są epoki mroczniejsze, są też te, o lżejszym klimacie.
Pociąga mnie historia ogrodów, tworzy w mojej głowie sceny magiczne, baśniowe, jak stary, pałacowy park osnuty mgłą, pełen tajemniczych zakamarków, wspaniałych rzeźb czy waz i barwnych roślin. Jednocześnie uwielbiam też historię mody, która pokazuje mi, co to jest elegancja, szyk i klasa.
Od wielu lat jestem zafascynowana biżuterią z owadami i elementami florystycznymi, szczególnie tą z okresu secesji. Inspiruje mnie też hiszpańska, włoska i portugalska ceramika, ornamentyka wystroju wnętrz francuskich pałaców barokowych, czy kolorystyka okresu art nouveau.
A jako, że uwielbiam mocne, nasycone barwy i wzory oparte na motywach roślinnych, to oczywiście również polski folklor. W czasie pracy bardzo lubię słuchać muzyki, szczególnie filmowej, która tworzy w mojej głowie niemalże filmowe, zaczarowane obrazy.
Oczywiście mam też swoich mistrzów. Kocham malarstwo późnego baroku, przede wszystkim François Bouchera. Uwielbiam dzieła projektantów mody haute couture. Zarówno historycznych, takich jak Rose Bertin, Jeanne Lanvin, Charles Worth czy Paul Poiret, jak i współczesnych jak Guo Pei, Dolce&Gabbana czy Alexander McQueen.
W kwestii kolorów, koła barw i doboru palet, moją inspiracją są przede wszystkim fotografowie, tacy jak Joanna Kustra, Bella Kotak, Kirsty Mitchell, Ronny Garcia czy Rebeca Saray oraz grafik Roman Bratschi. Bardzo wiele w kwestii doboru barw nauczyłam się od fotografki z naszego projektu „Gardens. The Royal Beauty, Jolanty Borysewicz.
W jakim miejscu tworzysz? Czy to przestrzeń wspólna z domownikami, czy też osobne, specjalnie przeznaczone ku temu miejsce?
W moim mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu mam wydzielony osobny pokój jako pracownię. Bardzo lubię to miejsce, spędzam w nim nie tylko czas w trakcie pracy, ale też jest to moja samotnia, gdzie się wyciszam i gimnastykuję.
Jest w nim duże okno, wielkie biurko, regał pełen materiałów, stolik na maszynę do szycia i bardzo duży parapet, gdzie mogę pracować z bardziej toksycznymi materiałami, jak żywica, white spirit, kleje, czy farby na bazie rozpuszczalników.
Mój mąż ciągle mnie upomina bym pracowała w masce czy rękawiczkach, jako że niektóre z tych materiałów naprawdę są toksyczne. Dlatego do takiej pracy wybrałam parapet, aby można było od razu wietrzyć i ograniczyć wychodzenie szkodliwych oparów na pokój.
Ukończone prace trzymam w niewielkiej garderobie o wymiarach 2×2 m, która po wielu projektach jest wypchana po sufit i wymaga natychmiastowej inwentaryzacji, co oznacza, że zapewne do końca roku uda mi się wreszcie tym zająć.
Jak oceniasz sektor rękodzieła w Polsce? Wiele młodych osób zastanawia się o pójściu Twoją drogą, marzy o własnej marce, uznaniu, rozpoznawalności, jednak muszą też zmierzyć się z różnymi przeszkodami. Co może być Twoim zdaniem najtrudniejsze na początku i stanowić dla nich największe wyzwanie?
Jeśli chodzi o odłam rękodzieła którym się zajmuję, a więc ten dotyczący stricte mody, uważam, że branża rękodzielnicza w Polsce dopiero się rozwija i jeszcze wszystko przed nią. Wspaniałe jest czerpanie z korzeni i powrót do folku w ostatnich latach, ale widzę tez sporo inspiracji zagranicznymi artystami (Bogu dzięki za Pinterest!).
To, czego brakuje mi w polskim rękodziele, to rozmach, dlatego też stworzyłam Projekt Sutasz, gdzie chciałam pokazać, iż z rękodzieła możemy robić duże, baśniowe projekty. Jako koordynująca Projekt Sutasz i autorka sukni do projektu mogę z całą pewnością stwierdzić, że prace naszych rodzimych rękodzielniczek są na naprawdę wysokim poziomie.
Każda z dziewczyn przesłała mi swoje prace i muszę przyznać, że początkowo liczyłam się z tym, ze niektóre z nich mogą mieć niższy poziom. Nawet już planowałam jak to zrobić, żeby na zdjęciu wszystkie wyszły tak samo dobrze. Jednak moje obawy okazały się niesłuszne, ponieważ każda z 57 prac była wykonana z niesamowitą precyzją.
Byłam naprawdę ogromnie dumna z „moich” dziewcząt, są niezwykle uzdolnione. Co do początków w rękodziele, to myślę, że łatwo ulec pokusie kopiowania, czy zbyt daleko idącej inspiracji. Ja mam taką zasadę, że jeśli podoba mi się twórczość jakiegoś artysty, to zamiast kopiować bezpośrednio jego pracę, szukam jego inspiracji i również z nich czerpię, ale po swojemu.
Bardzo ważne jest odnalezienie własnego stylu. To nie tylko coś, co po prostu wychodzi z naszej duszy i serca, coś, co jest wynikiem naszej pasji i kreatywności. Ale to też coś, co sprawi, że niezależnie od zmieniającej się mody, pozostaniemy na stałej, własnej pozycji. Jest nam też wtedy łatwiej, nawet psychicznie, znieść konkurencję, ponieważ własny styl daje nam mocne poczucie, że „robię swoje”. Oczywiście, trendy się zmieniają, nasze pomysły też się zmieniają, ale chodzi o to, by pozostać wiernym sobie i nadal być łatwym do zidentyfikowania wśród tak ogromnej konkurencji na rynku artystycznym.
Rękodzieło to wspaniały zawód, który daje ogromną satysfakcję, należy jednak pamiętać, że to też trudny fach, nie tylko ze względu na to, że wymaga talentu i umiejętności, ale przede wszystkim kosztuje wiele cierpliwości. Rękodzielnik najczęściej wszystko robi sam, a ile zrobi, tyle zarobi. Sukces w tej dziedzinie osiąga się powoli, małymi krokami.
Rzadko kiedy rękodzielnik ma swój zespół, który może mu w czymś pomóc, szczególnie jeśli mówimy o sutaszystach. Jednak w dobie masówki, unikatowe produkty są coraz bardziej cenione i naprawdę warto się nie poddawać, co faktycznie nie jest proste w czasach szybkich karier i spektakularnych sukcesów osiąganych przez coraz młodszych ludzi.
Czy spotkałaś się w swojej pracy twórczej ze stereotypami dotyczącymi postrzegania rękodzieła lub samych rękodzielników?
Oczywiście, jak najbardziej. Myślę, że najmocniej odczuwalnym stereotypem jest przeświadczenie, że to nie jest praca, a jedynie hobby, takie „dłubanie dla relaksu”. Oczywiście, czasami rękodzieło faktycznie stanowi po prostu formę odpoczynku po godzinach, ale nadal jest to wymagające zajęcie.
Mamy swoje choroby zawodowe, ta praca bardzo odbija się na kręgosłupie czy wzroku, a w przypadku opisanych przeze mnie wcześniej toksycznych substancji, nawet na drogach oddechowych. To niezwykle precyzyjna robota, wymagająca skupienia, odpowiednio oświetlonego stanowiska pracy, inwestycji w materiały i kursy, a przede wszystkim mnóstwa cierpliwości i ćwiczeń. Wiele osób, szczególnie z bliskiego otoczenia rękodzielników, zdaje się tego nie rozumieć i bardzo często traktuje takiego artystę jak niewyczerpane źródło prezentów.
Rękodzielnicy mają też często ogromne trudności z wycenianiem swoich prac i cena nie chce im przejść przez gardło. Niestety, wynika to również z reakcji odbiorców, która często sprowadza się do oburzonego „aż tyle? Przecież to dla ciebie przyjemność!”.
Rękodzielnikom, którzy rozumieją problemy o których wspominam, bardzo polecam książkę Basi Jurgi „Wyceń się”. Dla mnie ta książka jest prawdziwym początkiem zupełnie nowej biznesowej drogi, opartej na pasji do rękodzieła.
Gdzie warto zajrzeć, by móc obejrzeć i ewentualnie kupić wykonywane przez Ciebie prace?
W social mediach:
FACEBOOK: www.facebook.com/jeziorskaleczycka
INSTAGRAM: www.instagram.com/jeziorskaleczycka
– profile na które wrzucam prace zrobione zarówno sama, jak i razem z moją szwagierką, kostiumografem i kulturoznawcą, Martyną Jeziorską. Tam też pokazuję efekty mojej współpracy z innymi artystami i powiadamiam o autorskich projektach oraz ich osobnych profilach. Tam można znaleźć wszystko na bieżąco, nad czym aktualnie pracuję.
Ale także na stronach www:
GARDENS. THE ROYAL BEAUTY
„Jest to artystyczny autorski projekt kostiumowo – fotograficzny przedstawiający historię królewskich ogrodów poprzez osadzenie postaci w baśniowej stylistyce charakterystycznej dla poszczególnych epok. Rozpiętość czasowa projektu to 17 sesji fotograficznych od początku czasów do dwudziestolecia międzywojennego.
Projekt narodził się z połączenia pasji kostiumografa i architekta krajobrazu Urszuli Łęczyckiej Jeziorskiej do historii ogrodów i kostiumografii oraz zamiłowania zaproszonej przez nią fotografki Jolanty Borysewicz do niecodziennej baśniowej kreacji fotograficznej. Każda z przedstawionych postaci symbolizuje styl, klimat i specyfikę ogrodu na przełomie wieków, a także charakterystyczne elementy danego stylu ogrodowego. Całość jest okraszona specyficzną narracją artystyczną charakterystyczną dla tych artystek – zamiłowaniem do bogactwa kolorów, wzorów i faktur.
Do konceptu zaproszono artystów młodego pokolenia, przede wszystkim aktorów kina i teatru, którzy zgodnie z wizją artystek, ale też w oparciu o historię sztuki, wcielili się w baśniowe postacie symbolizujące bogactwo i ducha poszczególnych założeń ogrodowych na przestrzeni dziejów. W ciągu blisko dwóch lat powstało dziewiętnaście magicznych postaci w ręcznie robionych kostiumach. Zadbano o każdy, najmniejszy element zarówno kostiumu jak i scenografii.
Dziewiętnaście kostiumów to nie tylko setki ręcznie przygotowanych kwiatów, ptaków czy owadów, to również drobniejsze oraz większe elementy scenografii, przy kreowaniu których spędzono dziesiątki godzin. Całość tworzy harmonijny i spójny koncept, którego celem jest pobudzenie wyobraźni odbiorcy i zabranie go do magicznego świata królewskich ogrodów”
PROJEKT SUTASZ
„Siła 60 kobiet w kostiumie wojowniczej księżniczki. Ten projekt to mój mały eksperyment. Rok temu, w sierpniu 2019 roku, wpadłam na pomysł, aby zaprosić do wspólnego tworzenia rękodzielniczki z całej Polski. Dzięki uprzejmości Ewy Genge opublikowałam na jej facebookowej grupie „Ogarnij sutasz z Ewą” ogłoszenie, że wykonam baśniowy kostium, do którego każda artystka może dołożyć swoją cegiełkę.
Do grupy, którą założyłam w tym celu, dodało się niemal 160 osób. Ostatecznie wzięło w nim udział prawie 60 artystek z Polski, Grecji, Włoch, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Razem, w drodze głosowania, wybrałyśmy krój sukni i kolory ozdób. Każda z dziewczyn przysłała mi dwa identyczne, symetrycznie wykonane elementy. Oto efekty naszej współpracy.”
EPOKI WARSZAWY
www.facebook.com/EpokiWarszawy
Epoki Warszawy to projekt fotograficzno-kostiumowy prezentujący styl życia oraz przemiany kulturowe Warszawy w formie 15 sesji fotograficznych odpowiadających wybranym epokom historii mody, od 1668 do 1983 r.
W trakcie przygotowań do” Epok Warszawy”, fot. Jacek Szycht