Skąd biorą się mity o rękodziele i rękodzielnikach? Jakie są najbardziej rozpowszechnione i kto w nie wierzy? Otóż czasami wierzą w nie sami rękodzielnicy, a dziś przyjrzymy się pięciu popularnym, choć nieprawdziwym bajkom o rękodziele.
Mit numer 1
Rękodzieło to coś, co może robić każdy, kto ma nieco wolnego czasu i chęci. Z kawałka sznurka, kamyka znad morza i ukruszonej muszelki wyczarujemy piękny obraz, który ozdobi nasz salon lub podarowany jako prezent na rocznicę ślubu cioci i wujka wzbudzi zachwyt obdarowanych i tym sposobem ozdobi ich salon, a nie nasz.
No cóż 🙂 Rzeczywiście można pokusić się o takie próby, żadna ustawa tego nie zabrania. Jednak każdy rękodzielnik z krwi i kości wie, ile kosztują materiały do tworzenia, a lista z ulubionymi sklepami w których nabywa półprodukty i tzw. przydasie, wisi na honorowym miejscu w niemal każdej pracowni handmade, niczym drogowskaz. Pełni rolę Mlecznej Drogi na gwiazdozbiorze twórczej weny i stałej potrzeby dokupywania tego, co niezbędne i tego, co niezbędne stać się może w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Dobre półprodukty i półfabrykaty nie bywają tanie i nie oszukujmy się więcej, że z niczego stworzymy dzieło życia, po które ustawią się w kolejce chętni kupujący. Dobry warsztat pracy, wyposażony w taką ilość zasobów potrzebnych do pracy, żeby nie brakowało ich przy każdym kolejnym projekcie, to podstawa, ale i inwestycja. I nie da się jej ominąć.
Dawno minęły czasy siermiężnego PRL, w których tworzyło się z czego się dało, a tak bardzo nie było wówczas niczego, że się to robiło ze wszystkiego 🙂 Naszyjnik z suchego makaronu przypalanego dla koloru na patelni, sweter na drutach z innego, sprutego, broszki z przetopionej nad świeczką kolorowej zakrętki po szamponie (uwaga! Posiadanie kolorowej zakrętki wiązało się zwykle z tym, że kosmetyk taki należało przywieźć z magicznej zagranicy, lub zakupić w Pewexie za nie mniej magiczne dolary), w którą wciskało się na gorąco agrafkę. 🙂
Obecnie rękodzieło to piękne skórzane buty wykonywane na wymiar, malowana ręcznie odzież, fantastyczna biżuteria, gadżety i akcesoria do domu, cuda dla najmłodszych – od ubranek, poprzez meble, pościele z naturalnych materiałów, wyposażenie pokoików, wózków, maskotki itp. To cały segment akcesoriów dla zwierząt, poczynając od posłań, transporterów, toreb, ubrań , szelek, smyczy, skończywszy na ekskluzywnych akcesoriach wystawowych. To nowoczesne naczynia tworzone z gliny i drewna, obrazy z żywicy, królujące kolejny sezon makramy, czy przebijające się w Polsce dekoracje kwiatowe z isolonu. Rękodzieło jest wszędzie. I do bardzo wielu jego dziedzin niezbędne są drogie półfabrykaty i narzędzia.
Tym samym dementujemy mit nr 1, jakoby z niczego mogło powstać coś.
Mit numer 2
Gdy pokażę to, co robię światu, świat mnie wyśmieje, skrytykuje, obnaży braki w technice i na wielki wieków zabije to moją chęć tworzenia, a samoocena spadnie mi drastyczniej, niż temperatura tej jesieni.
Jest wysoce prawdopodobne, że gdy w końcu odważysz się wyciągnąć z szuflady swoje dzieła i zaprezentować np. w którejś z grup rękodzielniczych na FB z informacją, że to Twój debiut, dostaniesz mnóstwo słów wsparcia, konstruktywnych rad (jeśli będą zasadne) i wielu rękodzielników poklepie Cię wirtualnie po plecach lub równie wirtualnie uściska dłoń, pamiętają bowiem swoje początki, obawy i nieśmiałość towarzyszące każdemu, kto znajduje w sobie odwagę pokazania światu swojej pracy i pasji.
Naturalnie mogą zdarzyć się uwagi, czy słowa, które – zwłaszcza przy naprawdę niskiej jakości prac, bądź rażąco niedopracowanej formie prezentacji (np. rozmyte zdjęcia) mogą mieć miejsce, jednak tak samo jak i w życiu codziennym, nie uda nam się uniknąć w 100% ludzi złośliwych, bądź zwyczajnie niedelikatnych.
Warto więc być przygotowanym i na takie opinie, zminimalizować ryzyko ich wystąpienia prezentując swoje prace na wyraźnych, przemyślanych fotografiach, opisując wykorzystaną technikę, wizję itd., a na każdy komentarz odpowiadać kulturalnie i przyjaźnie.
Tak więc świat Cię nie wyśmieje, wiele osób zapewne wesprze, a jeśli zdarzy się konstruktywna krytyka – warto ją przemyśleć bo może być zasadna.
Mit numer 3
Dobry produkt obroni się i sprzeda sam. Ja tylko wykonam dany przedmiot, zadbam o staranne wykończenie, dobiorę detale i pstryknę fotkę, a chętni w sieci znajdą się prędzej czy później.
Rozprawienie się z tym mitem może być szczególnie bolesne, jednak nie warto pokładać w nim nadziei – żaden produkt nie sprzeda się bowiem sam. Produkt potrzebuje miejsca, gdzie można na niego trafić (sklepu, bloga, fp, sklepu na FB, konta na IG), w dodatku miejsce to musi mieć określoną widoczność w sieci i swoich odbiorców (przede wszystkim grupę docelową), do tego niezbędne są dobrej jakości zdjęcia i odpowiedni opis.
I choć spełnienie tych warunków nie zagwarantuje nam udanego procesu sprzedażowego (jest on bowiem wypadkową mnóstwa czynników), to zaniedbanie ich z pewnością zagwarantuje brak zainteresowania naszym produktem, niezależnie od jego poziomu.
Wielu twórców zapomina niestety, że kupujemy oczami. Dotyczy to szczególnie branż, których odbiorcami są kobiety, a więc cały ogromny segment biżuterii, odzieży, dodatków, akcesoriów, również dla domu, segment dziecięcy, drobne wyposażenie wnętrz, ozdoby, dekoracje itp. Odpowiednia fotografia może więc albo zdziałać cuda, albo nas tych cudów pozbawić, nie warto lekceważyć tej kwestii.
Produkt pokazujemy pięknie, ale bez przekłamań. W kilku ujęciach, na jasnym bądź białym tle, a do tego w wybranej aranżacji. Taki sam schemat prezentacji stosuj też do pozostałych produktów (np. 3 zdjęcia na białym tle, z różnych stron oraz przykład aranżacji). Jedną z głównych obaw klientów, która wpływa na to, czy ostatecznie zamówią daną rzecz, jest obawa o to, czy będzie ona zgodna ze zdjęciem.
Dlatego bardzo istotne jest, by opis zawierał wymiary, detale, użyte materiały i inne istotne informacje (np. posłanie dla psa posiada wymienną poszewkę, w albumie na zdjęcia znajdują się podwójne kieszonki mogące pomieścić po 10 odbitek w formacie 9×13), zaś zdjęcia oddawały faktyczny stan i kolor.
Dbanie w obecnych czasach o nasze miejsca w sieci wymaga mnóstwa czasu i umiejętności. Instagram i Facebook zmieniają się tak szybko, że „aby utrzymać się w tym samym miejscu (…), trzeba biec, ile sił”, jak to mawiała Alicja z Krainy Czarów.
Jednak bez odpowiednio rozbudowanych social mediów, na rynku rękodzielniczym, wśród potężnej konkurencji, nie mamy dziś szans stworzenia rozpoznawalnej w danej branży marki i sprzedaży swoich dzieł. Tak więc Rękodzielnik idący, a w zasadzie biegnący z duchem czasu, to już nie dodatkowy bonus, ale codzienność. Bo produkt sam się nie wypromuje.
Mit numer 4
Rękodzieło to nie jest zajęcie na poważnie – bo na poważnie to można być księgową, kierowcą, fryzjerką, informatykiem, kucharzem, wykładowcą akademickim, a nawet sportowcem, ale kto to słyszał, by zajmować się na poważnie rękodziełem? 🙂
Taki pogląd pokutuje niestety dość często, ludziom rękodzieło wciąż kojarzy się z dziergającą w fotelu na szydełku babcią, lub dorabianiem sobie po godzinach „normalnej” pracy dłubiąc coś wieczorem w świetle lampki by wspomóc domowy budżet.
Często pogląd taki reprezentują osoby, które lubią modę i nowoczesny design, jednak nie kojarzą, że drewniany stolik przy ich ulubionej sofie wykonał rękodzielnik, piękne srebrne kolczyki z ulubionymi kamieniami także wyszły z warsztatu rękodzielnika, podobnie jak zimowy szal ręcznie wykonany na drutach, czy wzbudzająca zachwyt karuzela nad dziecięcym łóżeczkiem.
Tak samo zresztą jak designerski ceramiczny półmisek, czy malowane ręcznie buty. Wszystko to jest „made in polski rękodzielnik”, kupują te przedmioty, używają, lubią, otaczają się nimi, noszą, kojarzą nawet marki, które je tworzą. Jednak nie łączą tego z rękodziełem.
A współczesne rękodzieło to bardzo często nowoczesne marki, wysublimowany design, nowe trendy i nowatorskie koncepcje. Dopóki więc myślenie o nim rodem z wczesnego schyłku ubiegłego stulecia się nie zmieni, dopóty pokutować będzie przeświadczenie, że te wszystkie piękne rzeczy na nas i wokół nas powstały same w sklepie (wyrastając z nasion w formie drzewek, z których potem sprzedawca pozrywał dla nas zręcznie czapkę, sweter, kuchenną półkę z opalanego drewna i bransoletkę z brył kwarcu zakutych w srebro, opakował i nadał paczkomatem), zaś w temacie rękodzieła to może babcia się wypowie, bo wie więcej 🙂
Nie bez znaczenia zdaje się w tej kwestii być fakt, że samo polskie słowo „rękodzieło” ma w naszym języku wydźwięk nieco rustykalny, kojarzy się często z folklorem, minioną epoką i ludowością. I choć nie ma w tym nic złego, bo zarówno rękodzieło jak i rzemiosło stanowią nieodłączne elementy kultury ludowej, to warto pamiętać również o jego nowoczesnej odsłonie, o młodych zdolnych projektantach i twórcach, których dzieła wędrują w świat zachwycając nowoczesnym designem, formą i pomysłowością.
Mit numer 5
Rękodzieło nie powinno być drogie.
Aby rozprawić się literka po literce z tym mitem, zacznijmy od tego, że rękodzieło nie jest produktem pierwszej potrzeby. Nie jest nawet produktem ani drugiej, ani trzeciej potrzeby. Bardzo często jest naszym pragnieniem posiadania czegoś, co jest piękne, unikalne i wyjątkowe.
A ta potrzeba nie mieści się niestety w piramidę potrzeb Masłowa, co oznacza, że nie jest nam niezbędna do przeżycia, ani nawet normalnego funkcjonowania. Jest potrzebą dodatkową, tak jak chęć posiadania drogich perfum, zjedzenia ekskluzywnego dania w drogiej restauracji, czy wykupienia bajońsko drogich wczasów na Maderze.
Rękodzieło nie powstaje na taśmie fabrycznej. Proces narodzin takiego produktu zaczyna się zwykle w głowie twórcy – to tam rodzi się zarys, kształt, pomysł. Artysta rękodzielnik nierzadko prezentuje zaś bardzo wysokie umiejętności techniczne, które ćwiczył latami. Często szkolił się, poświęcając na to czas i fundusze, co wymagało od niego ogromu cierpliwości, wielu prób i błędów, wielu zmarnowanych materiałów.
Cena końcowa zawiera więc zarówno projekt, materiały niezbędne do jego wykonania, pracę twórcy, na którą składają się wiedza, talent i doświadczenie, jak i koszty prowadzenia przez twórcę firmy oraz jego wynagrodzenie. Czy naprawdę ktoś zastanowiwszy się nad tym solennie mógłby oczekiwać, że z którejś części składowej rękodzielnik powinien zrezygnować? I z której?
Trzeba pamiętać też, że każdy produkt wytworzony ręcznie jest unikatem, bo nawet jeśli powstaną kolejne wersje dzieła, nie będą identyczne. Jeśli kupujemy produkt, wytworzony z wysokiej jakości materiałów, dopracowany w detalach, pięknie opakowany, produkt, który stworzyły ludzkie ręce i który jest produktem niepowtarzalnym, to jakim cudem i z jakiego powodu mógłby być to produkt tani?
Robiąc codzienne zakupy, wybieramy produkty które chcemy kupić, a jednocześnie stać nas na nie. Nie targujemy się w sklepie spożywczym o cenę szynki, ani w drogerii o cenę szamponu. Nie przyjdzie nam do głowy zapytać ekspedientki w sklepie odzieżowym, czemu ta bluzka taka droga. W kinie również zapłacimy za bilet, colę i popcorn dokładnie tyle, ile jest podane w cenniku. Tak samo zrobimy kupując lodówkę, kwiaty w kwiaciarni, książkę, toner do drukarki, karmę dla kota czy tort w cukierni.
Za to twórcę spytamy chętnie i nierzadko bez ogródek – czemu tak drogo? Nie da się taniej? Czy można rabat?
Czemu tak robimy? Bo wciąż zbyt często nam się zdaje, że rękodzielnicy te wyroby wytwarzają w 5 minut i bez wysiłku, żywią się przy tym powietrzem i twórczą weną, a półprodukty znajdują w szufladach, gdzie upychają je im za darmo krasnoludki.
Podsumowując: mity o rękodziele, jakich jest dużo więcej, niż te wymienione, nie upadną same. Potrzeba tu świadomych działań całej branży i każdego Rękodzielnika z osobna. Potrzeba samoświadomości i szacunku do swojej pracy, talentu i całego procesu twórczego.
Potrzeba też społecznej edukacji w tym obszarze, częstego poruszania takich tematów, pokazywania, że Rękodzieło to coś wyjątkowego, wartego swojej ceny. Zaś Rękodzielnik to nierzadko pełen kunsztu i wiedzy artysta, od którego mamy szansę takie rękodzieło nabyć i cieszyć się nim do woli.